Cała historia poszukiwania idealnej fioletowej szminki zaczęłam się od teledysku Mariny and the Diamonds „Blue”. Pamiętam, że pierwsze co rzuciło mi się w oczy to właśnie kolor jej ust, intensywny fiolet który idealnie wpisuje się w cały ten klimat.
To że lubię sięgać po intensywne kolory nie jest żadną tajemnicą, ale jeśli mowa fioletach nie byłam nigdy do końca przekonana. Jego ciemniejsze odcienie są mi znacznie bliższe, ale jeśli chodzi o te jasne, które wpadają wręcz w niebieski? Do takich kolorów podchodzi się z nieco większą rezerwą.
Zainspirowana zdjęciami i teledyskiem ruszyłam do naszego rodzimego inglota i tam pośród matowych odcieni wybrałam dwa. Jeden zdecydowanie łatwiejszy w noszeniu, drugi nieco mniej codzienny (ale równie piękny). Zdecydowałam się na możliwość zakupu wkładu do palety, a nie tradycyjnego sztyftu. Pomadkę i tak zazwyczaj nakładam pędzelkiem by być nieco bardziej precyzyjną, a w takiej formie po prostu oszczędzam miejsce i łatwiej jest mi wszystko zorganizować. Uwierzcie, przy sporej ilości szminek łatwo o bałagan.
Z myślą o tym, że czasem któryś z kolorów będzie miał przyjemność pójść gdzieś ze mną, zakupiłam też pojedyncze opakowanie z lusterkiem. Od tak, dla własnej wygody.
Kasetka 18 zł • Wkłady 19 zł/szt
Kolor 521:
Plusem zdecydowanie jest ich trwałość, jako jedne z nielicznych potrafią przetrwać długie godziny mówienia, jedzenia i picia. Nie przenoszą się z miejsca, także nie ma też problemu że wyleją się nam poza kontur czy rozmażą tam gdzie ich nie trzeba. Dodatkowo mają delikatny, przyjemny zapach, a i cena nie należy do wysokich (19 zł wkład lub 30 zł standardowy sztyft).
Czy sięgnę po więcej? Zdecydowanie!
Głównie dlatego że rzuciło mi się w oczy sporo unikatowych odcieni. W mojej głowie siedzi już wizja stworzenia sobie palety z niestandardowymi kolorami. Jeszcze nie jestem na tyle odważna, aby ruszyć na miasto w niebieskiej szmince, ale posiadanie takiego koloru będzie dawało możliwości mieszania z innymi. Takie małe zrób to sam z niekończącą się liczbą możliwości.
Zamykam ten wpis z nadzieją, że przekonałam kogoś po sięgnięcie do odważnych fioletów, które cudownie grają z wieloma typami urody (Hey, zielonookie piękności z bladą cerą, takie kolory są dla was stworzone!). A jeśli kolory do was nie trafiają, to może wzbudziłam w was zainteresowanie ich trwałą formułą? Koniecznie dajcie mi znać.!
ps. Wiem, że wiele z osób które wpada na mojego bloga polubiło się z gifami, także jak widać wróciły. :3
Skomentuj wpis