Udostępnij

Dzień dziecka – kiedy byłam nieco młodsza kojarzył mi się z dniem pełnym słodyczy, jakąś nową zabawką i ulubionym jedzonkiem na obiad. Teraz czasy się trochę zmienił, ja wydoroślałam (taa, jasne) a moje dzieciństwo bezpowrotnie odeszło. Korzystając jednak z tego jakie mamy dziś święto, warto sobie przypomnieć jak to wszystko wyglądało parę ładnych lat temu.

1. O to ja, przyszła szafiarka. 2. Mój pierwszy rower bez dodatkowych kółek z tyłu 3. To chłopcopodobne coś w środku to ja!

 

1. Byłam strasznym niejadkiem

To nie było tak, że w ogóle nie lubiłam jeść, owszem lubiłam, ale moja wybredność dotycząca jedzenia teraz mnie przeraża. Jedynym warzywem, które byłam w stanie przełknąć był ogórek i to najlepiej konserwowy. Jedyną zupą którą uważałam za słuszna była pomidorowa, koniecznie z ryżem, kiedy był w niej makaron już nie jadłam. Ziemniaków też nie tolerowałam, ani niczego w sosie. Kończyło się to tym, że od rana do wieczora jadłam tylko płatki kukurydziane z mlekiem.

2. Zawsze musiałam być w centrum uwagi

Mówiąc dzisiejszym językiem, byłam taką małą attention whore. Kiedy coś się działo, zawsze musiałam brać w tym udział. Żaden szkolny teatrzyk nie mógł odbyć się beze mnie. Moja starsza siostra potrafiła bardzo dobrze szyć, wykorzystywałam ją zawsze do szycia mi kostiumów co zaś przynosiło mi łatwość w zdobywaniu najlepszych ról, argument: „ale siostra zrobi mi ładniejszą sukienkę do roli księżniczki” zawsze ze wszystkimi wygrywał. Do tego nauczyciele mnie uwielbiali bo byłam taka aktywna, ohh. Jak patrze na to z perspektywy czasu, to mi siebie szkoda.

3. Wszystkiego się bałam

Byłam strasznie przerażona złymi konsekwencjami, niektórych rzeczy. Nigdy nie właziłam na drzewa, zawsze trzymałam się z daleka od niebezpiecznych czynności. Dlatego nigdy w życiu nie miałam złamanej żadnej kończyny, ani nawet nie użądliła mnie żadna osa czy inny przerażający owad. W przeciwieństwie do moich braci, którzy nie raz przychodzili do domu poobijani i bez zębów. Może od patrzenia na to nabrałam takiego dystansu.

4. Uważałam, że większość dzieci jest ode mnie po prostu głupsza

Tak, to prawda. Byłam strasznie zadufana w sobie, ale do tej pory uważam, że gdy byłam w zerówce z żadnym z moich rówieśników nie mogłam znaleźć wspólnego języka bo oni po prostu nic nie wiedzieli. Potem przychodziłam do domu z płaczem „Maaamooo, nikt mnie nie lubi”, ale to już szczegół.

5. Kochałam zwierzątka.

Chyba każde dziecko kocha zwierzątka. Ja miałam o tyle dobrze, że mieszkałam na wsi i wszystkiego było tu pełno. Kiedyś miałam nawet króliki. Jeden był szczególnie ładny, z czarną obramówką na około oczek. Pamiętam to do tej pory, jak przyprowadziłam go do swojego pokoju i oświadczyłam mamie, że będę z nim spać. Szybko zmieniłam zdanie, kiedy mama postraszyła mnie, że królik zje mi moją pościel. A wiecie, miałam taką super z pokemonami. Dlatego pożegnałam się, ze spaniem razem z królikiem w jednym łóżku.
Jeszcze jedna sytuacja związana ze zwierzątkami, która utkwiła mi w pamięci to, gdy razem z moim bratem, złapałam do słoika świerszcza i nazwaliśmy go Paolo. Przygoda była ta bardzo, krótka bo zapomnieliśmy zrobić dziurek w zakrętce i świerszcz umarł. Trauma.

6. Uwielbiałam się stroić

W sumie jak każda mała dziewczynka, podbierałam z szafy wysokie obcasy, chodziłam w nich po całym domu i każdy musiał mnie podziwiać. Nie znałam zasady umiar i minimalizm. Wszystkie moje wisiorki, naszyjniki i bransoletki zakładałam jednocześnie. Tak, to wyglądało okropnie.

7. Przez długi czas nie potrafiłam wymawiać literki „r”.

Po prostu zamiast mówić „r” mówiłam „l”. Ja nie widziałam w tym problemu, ale moje rodzeństwo miało z tego super ubaw i kazało mi powtarzać „skarb Indianina”. Do tej pory nie wiem co ich tak śmieszyło w słowie „skalp”. Jeździłam z tym do logopedy i z czasem doszłam do takiej wprawy, że wszystkie wyrazy z literką l zamieniałam na r. Wiecie rarka zamiast lalki i te sprawy.

8. Wszystko załatwiałam płaczem

Taaaak, to chyba najgorsza możliwa cecha dzieci. Kiedy ktoś nie chciał mi czegoś dać, kiedy ktoś nie robił czegoś co chciałam popadałam w histeryczny płacz i nie uspokoiłam się do czasu, aż dostałam to czego oczekiwałam.

9. Nie ruszałam się nigdzie bez mamy

Nie ufałam nikomu innemu. Myślałam, że jak pójdę gdzieś z tatą albo rodzeństwem to oni o mnie zapomną i zostanę gdzieś sama, skazana na powolną śmierć w męczarniach.

10. Miałam miliony pomysłów na swoją przyszłość

Dosłownie codziennie miałam inne plany. Chciałam być prezydentem, lekarzem, prawnikiem, baletnicą, prywatnym detektywem, piosenkarką. To ostatnie utrzymało się chyba najdłużej. Nagrywałam się na stare kasety, albo na takie śmieszne urządzenie dołączone do Marsjanek (nie wiem czy ktoś z was wie o co mi chodzi, ale do tych witaminek kiedyś w prezencie było dołączone takie jajeczko na które można było nagrywać głos przez chyba 30 sekund). Dobrze, że mi to nie zostało, bo wyłam prawie jak mordowany kot, albo i gorzej.
Myślę, że jeszcze sporo takich rzeczy mogłabym o sobie, z tamtych czasów napisać. Ale szczerze? Nie życzę żadnym rodzicom takiego dziecka jakim byłam ja. Sprawiałam sporo problemów, przez to jaka byłam.
Ale właściwie kto z nas ich nie przysparzał? Właściwie to chętnie przeczytam co wy wyprawialiście kiedy byliście mali. To co? Do dzieła!

I na koniec jeszcze trochę moich zdjęć, raz się żyje:

1. To co trzyma mój brat to ja, wtedy jeszcze uważał, że jestem fajna, teraz tak nie myśli. 2. Wow, dobre legginsy, teraz też bym takie nosiła. 3. Standardowy, brzydki sweter. 4. Kolejna mistrzowska stykówka, brawo Gasky!

 

ps. wasze zdjęcia też chętnie pooglądam.

Udostępnij

Skomentuj wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *